Night trail by Yummy Mummy

No to przyszła jesień, paskudna i podstępna. Zamiast słońca są latarnie, no ale wiadomo, że nie w lesie. Zamiast ciepła wieje, zamiast zapachu lata i zieleni mamy naku$#$^$^cy deszcz. Niemniej ciało w rytmie ćwiczeń domaga się wybiegania, a też i plany na przyszły rok nie pozwalają na oglądanie jesieni z perspektywy kanapy z kocykiem. No to siup.

Mamy smętny jesienny dzień, powrót z podróży służbowej do Łodzi, leje, wieje. Najmądrzejszy ze wszystkich trenerów powiedział - pokicaj sobie teraz spokojnie, bo przed tobą ciężki czas zimowych przygotowań do wiosennego maratonu (a plany ambitne). No to przecież nie będę kicać po chodnikach. Wpadłam - jak to ja - na błyskotliwy pomysł - pobiegam sobie po lesie. Nic, że ciemno i ślisko.

Najmłodsza powiedziała: tylko się nie przewróć znów na kolano, Moja Lepsza Połowa pokręciła głową, wyrażając obawy co do skręconych kostek i innych stawów. Ale ja nieustraszona ruszyłam.

Było klimatycznie, ciemno, zimno i nic nie widać, ale za to jaki umysł oczyszczony jak człowiek skupia się tylko na tym żeby nie zaliczyć gleby jak korzeni nie widać. Jak dla mnie było fantastycznie, tempo co prawda żółwie bo ciężko przyspieszać w takich warunkach, ale za to cisza i spokój. Bez wątpienia night trail na stałe wejdzie do moich treningowych pomysłów, niemniej chyba muszę poszukać towarzystwa. Bo jednak czułabym się bezpieczniej w obliczu tych wilków, dzików i lisów, które z pewnością czaiły się w krzakach:) Bardzo fajna opcja na ćwiczenie skupienia, równowagi, walki z nierównościami, a przede wszystkim narzędzie do okiełznania biegania na gwałtu rety. No chyba, że mnie coś będzie goniło. choć w tak parszywą pogodę może i wilki się gdzieś ukrywają. Myślę sobie jednak, że już dla takich warunków dobry strój, świetne buty i działająca czołówka należą do absolutnego niezbędnika.




Komentarze