Tata inspiruje

Od dwóch lat próbowałam pójść na parkrun. I próbowałam. I próbowałam. Najpierw nie szłam bo wydawało mi się ze wstyd biec tak wolno jak biegam publicznie, potem nawet się nie zorientowałam kiedy 5km to było dalece za blisko. I słyszałam, że piękna inicjatywa, że warto, ale jak to zwykle bywa argumenty "na nie" ciągle się pojawiały.

I nadszedł dzień, w którym jak się okazało Tata biegnie setny parkrun. A Tata inspiruje. Bo w końcu jak zaczął biegać to mi uświadomiło że i ja mogę. I że nigdy nie jest za późno, by próbować czegoś nowego i zmieniać.

Taka okazja to poszłam. Może raczej pobiegłam. Pogoda bardziej niż butelkowa, wieje, zimno, paskudnie.  Ale jak się okazało mogłam nadrobić nieco zaległości towarzyskich, odkrywając tym samym, że moje tempo konwersacyjne awansowało w ciągu roku z 6.00 na 5.10 :-)

Atmosfera kameralna i przyjemna. Dumna jestem z taty. Za to ze biega. I że mam nadzieję, że mając tyle lat co on ja też będę. Z siebie o tyle, że nie schowałam się w jakiejś knajpie przy tej pogodzie. I bieganie 5km też jest fajne. Zwłaszcza, że to dzień przed półmaratonem. na parkrun na pewno jeszcze wrócę. 

Komentarze